Mam sylwetkę typu "klepsydra". Dar i przeklęcie w jednym. Dar, bo, niezależnie od wagi, mam talię tam gdzie powinna ona być :) A minusem takiej sylwetki jest ON. Cellulit. Poznałam owego Pana w wieku 15 lat i od tej pory towarzyszy mi wszędzie nie chcąc mnie opuścić nawet o krok. Dlatego właśnie postanowiłam kolejny wpis z wyzwania TrustedCosmetics "Opróżniamy nasze kosmetyczki" poświecić preparatowi do walki z cellulitem
Zawsze byłam osobą aktywną. Przez 9 lat chodziłam do baletówki, uprawiałam sport, chodzę na siłownie i lubię długie spacery. Co na to mój towarzysz cellulit? Ano nic. Siedzi, gad, w ukryciu. W tym roku postanowiłam zaatakować go kosmetycznie dodatkowo do ćwiczeń. Szczerze mówiąc, zawsze sceptycznie podchodziłam do takiego typu produktów, jednak ostatnia prezentacja na V SOB mnie przekonała do spróbowania specyfiku pod nazwą "Norel Retinol contra Cellulite".
Zawsze byłam osobą aktywną. Przez 9 lat chodziłam do baletówki, uprawiałam sport, chodzę na siłownie i lubię długie spacery. Co na to mój towarzysz cellulit? Ano nic. Siedzi, gad, w ukryciu. W tym roku postanowiłam zaatakować go kosmetycznie dodatkowo do ćwiczeń. Szczerze mówiąc, zawsze sceptycznie podchodziłam do takiego typu produktów, jednak ostatnia prezentacja na V SOB mnie przekonała do spróbowania specyfiku pod nazwą "Norel Retinol contra Cellulite".
Informacja od producenta: Żel służy do pielęgnacji skóry z objawami cellulitu i nadmiarem tkanki tłuszczowej. Unikalne połączenie retinylu w liposomach stabilizowanych witaminą C z kompleksem antycellulite, pomaga w redukcji nadmiaru tkanki tłuszczowej i objawów „skórki pomarańczowej” oraz rozjaśnia i spłyca świeże rozstępy. Preparat ma postać delikatnego żelu o doskonałym wchłanianiu.
Przez prawie 2 miesiące (bo na tyle wystarczyło opakowanie) dzielnie wsmarowywałam preparat w uda czasem raz, a czasem dwa razy dziennie, jak tylko miałam chwile. Żel Norel nie daje żadnego nieprzyjemnego uczucia. Ani nie piecze, ani nie chłodzi, więc pierwszą moją myślą było, że nie działa. Bo nie cierpię. Jednak po ok. 4 tygodniach zaczęłam zauważać zmiany. Nie, ten żel Was nie odchudzi i nie odwróci od chipsów podczas domowego seansu filmowego. Jednak zrobi coś wielkiego, a mianowicie napnie skórę, przez co staje się ona gładsza, a cellulit mniej widoczny. Dodatkowo te "kulki" wydają się być mniejsze i przy ściskaniu uda już nie widzę straszliwych dołków, choć skórka pomarańczowa, owszem, nadal w takim układzie jest widoczna.
Mam nadzieję, że przy dłuższej kuracji i intensywniejszych ćwiczeniach będę bardziej pewna siebie wychodząc gdzieś w szortach, ale już widzę pozytywne zmiany i mnie to motywuje :)
Cena: 45zł, dostępny na stronie producenta
Jakie macie doświadczenia z takiego typu kosmetykami?
Fajnie, że w ogóle widać jakiekolwiek efekty! Ja mam bardzo złe doświadczenia z tego typu kosmetykami do pielęgnacji. Teraz liczę, że coś zdziała Orientana :)
OdpowiedzUsuńObecnie na szczęście już nie mam cellulitu, ale stosowane kosmetyki na mnie nie działały. Pomogła głównie dieta, ćwiczenia i masażer.
OdpowiedzUsuńJa postawiłam na atak z każdej strony :D
UsuńBardzo ciekawy jest ten żel, a jeszcze jak daje efekty to warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto go połączyć z ćwiczeniami :)
UsuńWiadomo pielęgnacja połączona z ćwiczeniami daje najlepsze efekty. Ciekawy produkt ;)
OdpowiedzUsuńooo chciałabym być klepsydrą, nie jestem, mam wałek na brzuchu i cellulit również
OdpowiedzUsuńNie ma złych sylwetek :)
UsuńU mnie ćwiczenia bardzo dużo dałay ;)
OdpowiedzUsuńJa stwierdziłam, że będę działać na dwa fronty :)
Usuń