piątek, lutego 17

#Takie sobie przemyślenia: Dlaczego choroby nie powinny być modne

Od dziecka męczę się z pewną chorobą przewlekłą. Chorobą widoczną, skórną. Zwaną atopowe zapalenie skóry. W tamtych czasach mało kto wiedział co to jest, a lekarze nie bardzo wiedzieli jak to leczyć. Przynajmniej na mojej ojczyźnie, nie wiem jak to wyglądało na Świecie.
Dopiero w wieku 15 lat dobrano mi skuteczne maści, a odpowiednia pielęgnacja zaistniała dla mnie gdy miałam 18 i był to Cetaphil. Tak, nic przed tym nie nawilżało i natłuszczało mojej skóry na tyle by zdejmując ubrania nie tworzyłam wichury z własnej skóry. 

Ale o AZS zaczęli mówić. I na początku ucieszyło mnie to. Co to dla mnie oznaczało? Pojawią się nowe produkty dostosowane do moich potrzeb (pojawiły się), lekarze będą bardziej kompetentni (tu się nic nie zmieniło), dzieci nie będą się śmiali z rówieśników z taką chorobą, koncerny kosmetyczne będą bardziej uważać na składniki uczulające/wysuszające (i tu faktycznie jest lepiej). Mimo że jest postęp to jestem niezadowolona z popularyzacji choroby. Dlaczego?

Bo teraz ma ją co druga osoba. Swędzi Ci skóra? AZS! Dostałeś wysypki? AZS! Skóra przesuszona mrozem? AZS!

Znam to uczucie. Otwierasz artykuł pt. "Aż 20% polaków ma tą chorobę! Sprawdź..." Czytasz i nagle olśniewa Cię - to przecież o Tobie! 

Co w tym złego? "Też miałam suchą skórę, ale po zastosowaniu olejku shea wszystko przeszło, powinnaś spróbować!", "Smarowałam dziecko kremem z parafiną, ale zaczęło się mu AZS (sic!) i przeszłam na oleje i wszystko mu przeszło!" itd itp. 

AZS jest wszędzie i, niestety nie poprawiło to znajomości tematu. Nie chodzi mi o zastosowanie olejków, które samo z siebie nie jest złe (a wręcz dobre przy doborze odpowiedniego olejku), tylko bagatelizowanie tematu. I niestety, olejki mnie nie uzdrowią (a jak już, to przy AZS polecam olejek z rokitnika, może nie brzmi tak ładnie jak macadamia czy shea, ale w danym przypadku jest o wiele skuteczniejszy)

Teraz za AZS uważane jest cokolwiek, co objawia się suchością i świądem, jednak większość nie zdaje sobie sprawy czym to tak na prawdę jest. Że na chorobę mają wpływ czynniki genetyczne, że w stadium terminalnym pojawiają się pękające ropniaki, a skóra swędzi tak, że zdzierasz ja z siebie żywcem, że stres ma duży wpływ na rozwój choroby. 

Bardzo ważne jest poprawne zdiagnozowanie choroby i dobór leczenia w wielu kierunkach, a zamiast tego mamy samodiagnostykę i niepotrzebne stosowanie maści hormonalnych. I nic z tego, że dane maści wycieńczają skórę i większość chorych stosuje je punktowo w skrajnych przypadkach.  
Na prawdę się cieszę, że o AZS się mówi, przeraża mnie tylko ile rzeczy nieodpowiednich. Nie popularyzujmy chorób. Nie róbmy modnym hashimoto, AZS czy syndrom Aspergera. Działajmy w kierunku leczenia i akceptacji, ale nie mówmy o tym jak o czymś fajnym. Bo tak nie jest.

7 komentarzy:

  1. Do tego trendu dodałabym uczulenie na gluten. Ci co cierpią na celiakię mają przerąbane z dietą ale patrzy się na nich jak na hipsterów bo nie jedzą glutenu a to teraz przecież takie modne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lista niestety jest dość długo i co roku coś do niej dochodzi :(

      Usuń
  2. AZS, uczulenie na gluten albo białka mleka krowiego, autyzm, ADHD - mam wrażenie, że rzeczywiście jest "moda" na te i inne tego typu schorzenia. Niesforne albo, mówiąc prosto z mostu, niewychowane dziecko - najłatwiej podpiąć do pod ADHD i mieć wytłumaczenie na wszystko. Sucha i swędząca skóra - to "na pewno" AZS!
    Niektórzy rodzice wolą tego typu "łatki" i mają wyjaśnienie wszystkiego - 'No bo przecież moje dziecko jest chore!".
    Fakt, dobrze, że jest dostęp do coraz większej ilości informacji, do lekarzy, że sami rodzice mogą się dokształcać. Tylko z głową! Bez wyszukiwania i wmawiania sobie lub dzieciom chorób.

    I na zakończenie - kilka słów mojej prywaty.
    Bywam z córką bardzo często w szpitalach. Dużo rozmawiam z rodzicami ( bo wieczorami, jak dzieci śpią, to człowiek też czasem potrzebuje chwili oddechu ) i zauważyłam taką dziwną tendencję do prześcigiwania się, do licytowania, czyje dziecko jest bardziej chore, ma więcej problemów. I najczęściej robią to rodzice, których problemy to ja BARDZO chciałabym mieć - w zamian za te, które mamy. I Czasami na usta aż mi się ciśnie - "człowieku! chcesz się zamienić?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie, że osoby z Twojej historii przekładają odpowiedzialność za zachowanie dzieci z siebie na "chorobę"

      Usuń
  3. ja mam łuszczycę i astmę. od wiosny do jesieni z wielkim trudem mimo leków sterydowych oddycham. a słowo alergia ciągle przewija się na blogach i w rozmowach. jednak jedna nie jest równa drugiej. wolałabym nie być modna i nie mieć tych chorób.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prozdrowotnie warto wspomóc się odpowiednią wodą - warto zadbać o zdrową wodę w domu i ją pić bo wbrew pozorom woda niesie wiele obciążających nas substancji.

    OdpowiedzUsuń